Wynajem mieszkania w obcym kraju z początku przywodzi na myśl same straszne rzeczy. Wiemy o tym doskonale - wydaje się to trudne i stresujące, ciężkie do zrealizowania itd. ;) Wystarczy jednak zaznajomić się z kilkoma podstawowymi kwestiami, aby uzyskać nad tym procesem większą kontrolę i nie dać się, mówiąc kolokwialnie, "naciąć". My przeszliśmy małą lekcję życia, więc teraz dzielimy się szczegółami, żebyście Wy mieli łatwiej :)
Jakiż to był ból opuszczać nowiutkie, świeżutkie i przygotowane specjalnie pod nas mieszkanie... Kiedy kupowaliśmy swoje gniazdko, obiecywaliśmy sobie, że będzie to ostatnia przeprowadzka na bardzo długi czas. Podczas naszej przygody we Wrocławiu kilkakrotnie zmienialiśmy chaty, z lepszym i gorszym skutkiem, i byliśmy tym totalnie zmęczeni. Tym razem miało być "raz a porządnie", konkretna decyzja i konkretne rezultaty. Jak los z nas zadrwił to po prostu poezja - nie posiedzieliśmy "na swoim" nawet pół roku kiedy pojawił się temat wylotu do USA. I co zrobisz, znowu, k*rwa, przeprowadzka : )
Wspominałem już, że Cary i jego okolice nie przypominają raczej wielkiej aglomeracji - pomiędzy lasami i pagórkami porozrzucano setki osiedli, które na pierwszy rzut oka wyglądają niemalże identycznie - różnią się banalnymi szczegółami, takimi jak kolory elewacji, układ przestrzenny bloków czy udogodnienia typu basen, clubhouse (takie tam pomieszczenie dla mieszkańców osiedla - z bilardem, kuchnią, kanapami, telewizorami itp., do spędzenia miło czasu), siłownia, place zabaw itd. Apartamenty znajdziecie i starsze i nowsze, ale nie jest to taka klasyka jak na przykład sławna klatka na ul. Reja we Wrocławiu z wybitym w podłodze napisem SALVE, gdzie ja, 105kg byk, idąc schodami modliłem się, żeby wytrzymały napór, bo przy każdym kroku skrzypiały niczym stara wersalka. Najstarsze osiedla w Cary jakie widziałem w ofercie budowano pod koniec lat 80tych - w międzyczasie zostały one wyremontowane i prezentują się całkiem w porządku. Oprócz apartamentów można również wynająć domy na osiedlach, które kojarzycie pewnie z niektórych amerykańskich filmów - wjeżdżasz w wąską uliczkę gdzie po lewej i po prawej stronie stoją urocze budowle. Wspomniana uliczka kończy się klasycznym "kółeczkiem", na którym zwykle leżą jakieś rowery albo stoi tablica do koszykówki. Brakuje tylko sąsiadki w szlafroczku, zbierającej gazetę z trawnika i krzyczącej urocze "HIII NEIGHBOR!". A może nie brakuje, po prostu nie widzieliśmy... : )
OK, konkrety!
Ceny wynajmu mieszkań w Północnej Karolinie są względnie przystępne, oczywiście jeżeli nie liczymy w złotówkach : ) Skupmy się na dolarach. Za pokój z kuchnią, sypialnię, łazienkę i osobną garderobę o łącznej powierzchni jakichś 65m2 płaci się w okolicach 900$ do 1200$. Jak na tutejsze warunki to całkiem spoko, nawet na tle całych Stanów Zjednoczonych nie jest to jakaś wygórowana stawka. Mieszkań do wyboru jest mnóstwo, więc bez problemu każdy znajdzie coś dla siebie, w zależności od potrzeb, preferencji czy założonego budżetu. Można oczywiście powalczyć o budżet i szukać czegoś nieco dalej od centrum Raleigh czy Research Triangle (coś ala strefa ekonomiczna, obszar na którym znajduje się mnóstwo biur i laboratoriów), ale trzeba się liczyć z dojazdami i mniejszą dostępnością do niektórych sklepów/usług.
Co trzeba wiedzieć zanim wyruszy się w poszukiwaniu mieszkania?
Przede wszystkim podana wyżej cena to zwykle kwota samego wynajmu. Do tego dochodzą koszty zużycia mediów i różne tam dodatkowe opłaty, do których między innymi należą:
Pest Control - z racji tego, że zieleni dookoła jest od cholery, zdarza się, że w mieszkaniach pojawiają się robaki i inni nieproszeni goście. W związku z tym PODOBNO regularnie na terenie osiedla odbywają się prace związane z ograniczeniem ich występowania w okolicach budynków mieszkalnych. Płaci się za to z góry, a koszt to jakieś 3$ miesięcznie.
Trash Service - piękna sprawa. Wyobraźcie sobie, że działa tu firma, która jeździ wieczorem po osiedlu i zbiera wystawione pod drzwi mieszkań worki na śmieci. Wystarczy wystawić kubeł za próg i ktoś to sprzątnie. Z początku myśleliśmy, że firma ta zbiera śmieci na pakę i zawozi je na jakiejś wysypisko. Otóż przekonaliśmy się, że nie - owszem śmieci zabierane są spod drzwi i pakowane na pickupy, ale auto jedzie 100 metrów pod osiedlowy śmietnik i tam wszystkie lądują w kontenerze, którym następnego dnia zajmuje się właściwa już śmieciarka : ) Tak absurdalne, że aż piękne ! No ale jakie korzyści - stworzono dodatkowe miejsca pracy, a Ty nie musisz nawet wychodzić z domu! Ta usługa, obowiązkowa swoją drogą, kosztuje miesięcznie około 30$.
Woda - w momencie wprowadzenia się do mieszkania dostawca uruchamia serwis i korzystamy z wody na licznikach. Ciekawostką jest fakt, że nie ma tutaj rozróżnienia na wodę zimną i magiczny termin "podgrzania metra sześciennego", który zwykle w Polsce ma jakąś horrendalną cenę jednostkową - po prostu liczą zużycie wody i basta. Za wodę na dwójkę płacimy w granicach 35-50$.
Prąd - przed wprowadzeniem się do mieszkania możesz PRZEZ INTERNET uruchomić własny serwis dostawy energii do mieszkania. Wchodzisz na stronkę dostawców dostępnych w Twoim regionie, zakładasz konto, wpisujesz dane, w tym kiedy wprowadzasz się do mieszkania, ustawiasz płatności i et voila, właśnie zainstalowałeś sobie prąd na chacie : ) Bardzo wygodna i prosta sprawa. Cena prądu zależy od sezonu i waha się od 30 do 60$.
Internet - to jakie koszty poniesiemy w tym wypadku zależą oczywiście od osobistych preferencji. My obecnie korzystamy z Internetu firmy AT&T, jesteśmy całkiem zadowoleni z usługi i płacimy 40$ miesięcznie. Czasami pojawią się oferty tzw. bundle czyli łączenie kilku usług(internet, tv, telefon itd.) ze sobą po okazyjnej cenie (coś ala SmartDom w Polsce itd.). Patrząc solo, ofertą, którą mamy jest jedną z tańszych na rynku. Poniżej parametry neta:
Ubezpieczenie mieszkania - przed otrzymaniem kluczy do mieszkania trzeba przedstawić pracownikom osiedla dokument potwierdzający wykupienie ubezpieczenia na wynajmowany apartament. Nie są to wysokie koszty, bo oscylują w granicach 15-20$ miesięcznie, ale trzeba o tym pamiętać. Polisę ubezpieczeniową również można wykupić przez Internet, a wszystko zajmuje raptem 10-15minut. Kolejny plus za wygodę.
Opłata za zwierzaka - możesz mieć zwierzątko, ale w większości miejsc musisz dodatkowo za to zapłacić. Amerykanie mają bzika na punkcie zwierząt więc osiedla są raczej "pet friendly", ale mimo wszystko koszą właścicieli za ich obecność w mieszkaniu. Przeważnie jest to jednorazowa wpłata, a wysokość zależy od osiedla i może się wahać od 150 do nawet 400$, ale bywa też, że płaci się określoną stawkę co miesiąc.
Security deposit - mimo iż wykupujesz polisę na mieszkanie to dodatkowo trzeba również złożyć depozyt pieniężny na poczet ewentualnych strat/szkód etc. Pieniądze są zwracane po zakończeniu okresu wynajmu. Największym bólem jest tutaj jego wysokość, która uzależniona jest od ... Twojej historii kredytowej! Tak więc jeżeli przybywasz do Stanów Zjednoczonych jako nieistniejąca w żadnych rejestrach istota i Twoja zdolność kredytowa jest zerowa, depozyt będzie gruby. Najczęściej w takiej sytuacji płacisz standardową stawkę (150-350$) plus wysokość jednomiesięcznego czynszu. Tak więc na dzień dobry zamrażają Ci ponad kafla dolarów : )
Opcjonalnymi wydatkami mogą być jeszcze garaże (jeżeli nie chcesz trzymać auta na parkingu pod blokiem) oraz komórki lokatorskie.
Pomijając dodatkowe opłaty, inną bardzo ważną kwestią wartą odnotowania jest fakt, iż mieszkania tutaj są zazwyczaj nieumeblowane. Oczywiście można znaleźć takie gotowe do wprowadzenia się, ale jest ich znikoma ilość na rynku, są oczywiście droższe i nie zawsze wyglądają zachęcająco. Ta krótka wzmianka ma na celu uświadomienie, że planując koszty powinniście również pamiętać o wyposażeniu swoich "czterech kątów", bo de facto nie są to niskie kwoty. Jedynym wyposażonym elementem mieszkania jest kuchnia (sprzęt AGD, meble) oraz łazienka (sprzęt sanitarny, wanna, szafka, lustro). Niektóre osiedla oferują również pralkę i suszarkę w apartamencie, inne posiadają wspólną pralnię gdzieś na osiedlu. Tak więc nie da się uciec od wycieczki do sklepu i kupowania wszystkich tych mniejszych i większych pierdół, żeby żyć w miarę "po ludzku". Na nasze szczęście nie tak daleko od nas, w okolicach Charlotte, jest IKEA, więc urządzanie nie było AŻ TAK BOLESNE, chociaż niewątpliwie kosztowne. Inną ciekawostką związaną z mieszkaniami jest to, że większość z nich jest praktycznie cała wyłożona dywanami, ten sam Shaggy, k*rwa, w każdym pomieszczeniu : ) Żeby znaleźć chatę, gdzie chociażby pokój gościnny miałby panele, trzeba się naprawdę naszukać. Dywany są wymieniane na nowe bądź czyszczone, więc pamiętajcie koniecznie, żeby zapytać przedstawiciela osiedla czy Wasz dywan będzie wymieniony. W naszym apartamencie wymieniano je jak już wprowadziliśmy się do mieszkania, ale ten hit opiszemy w kolejnym wpisie.
To tyle z takich technicznych rzeczy na początek. Podsumowując powyższe, pamiętajcie, że mieszkania w USA są zwykle nieumeblowane, a te piękne zdjęcia z ofert to zazwyczaj mieszkania pokazowe, które każde osiedle urządza w celach marketingowych i pokazuje zainteresowanym. Do ceny ofert dorzućcie sobie zawsze te 200$-250$ aby zyskać bardziej realny obraz kosztów. W następnym poście na własnym przykładzie przedstawimy Wam wszystkie szczegóły związane z naszym pierwszym pierwszym mieszkaniem w USA! :)
Aha!
Być może jest coś, co mogliśmy pominąć w powyższym poście, a jest dla Was ważne bądź interesujące? Może pragniecie dopytać o któreś z poruszonych kwestii? Jeżeli tak to zachęcamy do kontaktu i komentowania, chętnie odpowiemy :)
Adios!
ZAPRASZAMY do przeczytania drugiej części naszego wpisu o wynajmie mieszkań w USA -> KLIKNIJ TUTAJ!
Comments