Najpierw była blokada Zielonych Kart z kwietnia 2020 (co do której nie zapowiada się, że zostanie szybko zniesiona), a teraz pora na wizy pracownicze. Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział pracę nad tymczasowym zablokowaniem wjazdu do USA dla wszystkich tymczasowych pracowników spoza kraju. Patrząc na to jak sprawnie uporał się za pierwszym razem możemy wnioskować, że lada moment usłyszymy oficjalny komunikat, chociaż w tej kwestii nie będzie to wcale proste.
Wyobrażam sobie, że jest rok 2017 i taki komunikat wypływa do prasy na miesiąc przed naszym wylotem do Stanów i robi mi się słabo... Myślę sobie teraz o tych, którzy mają już wizy w paszportach, pakują w spokoju walizki, załatwiają ostatnie formalności i z niecierpliwością czekają na dzień zero, żeby spełnić swoje marzenie i postawić nogę na amerykańskiej ziemi. Czas leci, ważność wizy leci, a tu takie rewelacje. Mam w sobie mnóstwo empatii, rozumiem Was doskonale.
Skąd taki pomysł?
Według wstępnych informacji zablokowane zostaną wizy H1B, H2B, J1 i L1 (czyli nasza, ale nas to nie powinno tyczyć z racji tego, że już jesteśmy na miejscu). Oznacza to, że wszyscy, którzy na podstawie tych dokumentów mieli znaleźć się w USA i rozpocząć tutaj pracę będą musieli prawdopodobnie przesunąć swoje plany. Wyjątkiem będą te zawody, które w jakiś sposób korelują z problemem koronawirusa, czyli lekarze, naukowcy pracujący nad szczepionkami i inni którzy będą potrzebni w walce z chorobą. Cały ten pomysł oczywiście jest odpowiedzią na kryzys gospodarczy spowodowany pandemią i według wyliczeń na ten moment "uwolni" to ponad pół miliona wakatów dla Amerykanów, którzy stracili pracę w ostatnich miesiącach. No i jest to interesująca kwestia. Dlaczego?
Po pierwsze natychmiastowy sprzeciw pojawił się ze strony wielkich korporacji, które zatrudniają dziesiątki tysięcy obcokrajowców, przede wszystkim w branży nowych technologii i szeroko rozumianego IT, ale nie tylko. Przedsiębiorcy stanowczo protestują argumentując to tym, że zakaz poważne osłabi możliwości funkcjonowania takich firm. Napływ ludzi zza granicy do pracy w niektórych sektorach rynku jest regularny od wielu lat i nie jest niczym nowym. Można by spytać czemu to miałby być problem, skoro w Stanach mieszka prawie 400 milionów ludzi?
I to jest kolejna ciekawa kwestia. W większości przypadków zatrudnienie obcokrajowca do pracy w USA bierze się z argumentowania, że na rynku amerykańskim ciężko jest znaleźć konkretnie wykwalifikowane osoby, które mogłyby podjąć się pracy na danym stanowisku. Zanim firma zatrudniła mnie na otwartej pozycji to oferta musiała przez około 2 miesiące wisieć w ogłoszeniach, żeby najpierw dać szansę Amerykanom. Dopiero po tym czasie firma dostała zielone światło na ściągnięcie mnie do kraju. Oczywiście to nie jest tak, że w USA w ogóle nie ma takich osób, ale na przykładzie naszej firmy widzimy jak trudno jest znaleźć wykwalifikowaną osobę z branży finansów, którą można by zatrudnić do pracy w naszej okolicy. Ludzie zwykle uciekają do wielkich miast, gdzie są dużo lepsze pieniądze do zarobienia. W naszym przypadku dużo ciekawszy jest rynek chociażby w Charlotte, dwie godziny drogi od nas, gdzie jest mnóstwo instytucji o podobnym profilu, istnieje konkurencja, koszty życia nie różnią się znacznie, a wypłaty są jednak inne. Ameryka dla obywateli jest otwarta szeroko i można szukać szczęścia tam gdzie opłaca się to najbardziej. Stąd dla firm z podobnym problemem ściąganie specjalistów z oddziałów w innych państwach jest doskonałym rozwiązaniem i metodą na kontynuowanie biznesu. Z tego też bierze się oburzenie korporacji co do ostatnich wiadomości.
Pan Prezydent
A teraz coś Wam powiem. To co się dzieje w związku z imigracją i jaką politykę prowadzi obecny prezydent jest dla nas dość niekomfortowe, bo tak naprawdę nie wiemy czy w którymś momencie nie okaże się, że i nas dotkną te zmiany i cały misterny plan pójdzie w piach. Ale z drugiej strony myślimy sobie, że gdybyśmy byli po drugiej stronie barykady to taki zabieg wydaje się sensowny, bo niby dlaczego mielibyśmy kuleć we własnym kraju? Jako Polak również myślę o tym, że na pierwszym miejscu w przypadku jakiegokolwiek kryzysu liczyłbym na to, że Polacy zostaną objęci opieką jako pierwsi. Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy poprawą jakości życia weteranów wojennych czy ludzi którzy przeżyli obozy koncentracyjne, a zwiększeniem datków na mniejszości narodowe to raczej wybrałbym tą pierwszą opcję. I z tego względu myślę sobie, że pomimo opinii jakie krążą na temat Donalda Trumpa to w kwestii dbałości o swój kraj gościu wykonuje solidną robotę. I tak jak wspomniałem, mówię to nawet świadomy faktu, że w którymś momencie może nam się oberwać i będziemy musieli wrócić do Polski.
Comments