Ostatnio zadano mi pytanie, które wykoleiło mnie z mojego standardowego trybu funkcjonowania - dlaczego większość krajów celebruje happy hours, a w Polsce obawiamy się czarnej godziny?
Kultura wydawania pieniędzy w USA jest oczywistą sprawą, Amerykanie nie szczypią się zwykle z oszczędzaniem na siłę, lubią żyć godnie i wygodnie i jeżeli nie istnieje żadna potrzeba to raczej nie przywiązują do tego uwagi. Jeżeli fotel za 600$ sprawi, że oglądanie NFL przy piwku będzie epickim doświadczeniem, to kupują ten cholerny fotel za 600$ i doświadczają epickich momentów, nie zastanawiając się czy ten drugi fotel za 150$ plus parę kompromisów nie byłoby lżejsze dla duszy 😉Oczywiście kij ma dwa końce, w Stanach wystarczy chwila moment, żeby z dobrze prosperującego domu stać się pomnikiem bankructwa, ale nie zdarza się to non stop i na tyle często, żeby Amerykanie poczuli jakąś ogromną potrzebę obchodzenia się z pieniędzmi ostrożnie, shit happens, po prostu. Poza tym kto chciałby żyć w wiecznym strachu przed niewiadomym? No właśnie...
Happy hours rządzą w USA - non stop gdzieś opuszcza się ceny, oferuje ekstra dodatki i promocje, zachęca do zajrzenia i skorzystania z okazji. Jeżeli piwko kosztuje zwykle 5$ a w czwartki od 17 do 21 ten sam browar kosztuje 2$ to dlaczego nie wpaść i się nie nażłopać właśnie w tym miejscu w tych godzinach?😉 Widać, że to działa, bo zwykle w takich punktach bywa tłoczno. A że Amerykanie czas po pracy spędzają zwykle "na mieście" to wszystko się zgadza 🙂
Nie tylko Stany uznają happy hours, w kulturze wielu innych krajów też obowiązuje ten termin. Skąd więc nasza czarna godzina? 🤔Czy to pokłosie ciężkich czasów, które nasi rodzice i dziadkowie wciąż pamiętają i niejako utrwalali w naszych głowach kiedy byliśmy mali? Czy to kwestia mentalności? A może to efekt słabej koniunktury polskiego pieniądza? 🤔
Chcielibyśmy skupić się na mentalnej stronie sprawy, dlaczego my Polacy nieustannie martwimy się o rzeczy, które niekoniecznie muszą się wydarzyć. Piszemy o tym bo sami obecnie mamy z tym problem. Za każdym razem kiedy myślimy o kupieniu czegoś dla siebie mamy w głowie ten cholerny kalkulator i myślimy ile to byłoby PLNów i co "normalnego" byśmy za to kupili - cokolwiek kryje się pod hasłem normalne...😐 Strasznie nas to irytuje, czujemy się przez to trochę zduszeni, a patrząc na Amerykanów i ich podejście zastanawiamy się co jest z nami nie tak. Czy to aby nie odbiera radości z życia? Bo mamy wrażenie, że czasem tak. Nie chodzi tutaj o jakieś niewyobrażalne sprawy jak super fura czy dom na 7 sypialni, po kupnie których ledwo zipiemy co miesiąc - chodzi o te proste codzienne rzeczy, które sprawiają, że bywa ciekawiej, fajniej, jakoś tak lepiej, przyjemniej. Przyglądamy się temu światu, który nas teraz otacza i myślimy sobie, że jednak przesiąknęliśmy tą mroczną filozofią i nie umiemy się z tego wydostać, a czujemy, że to bardzo złe podejście. Nie chodzi chyba nawet o sam fakt istnienia tej wizji czarnej godziny ale o to jak ciężko jest się tego pozbyć z umysłu. Nawet jeśli się uda to sumienie gryzie jeszcze przez długi czas. Dlatego zastanawiamy się skąd to się bierze. Amerykanie na ogół uczą nas luzu, dystansu do życia, akceptowania życia jakim jest i cieszenia się tym co się posiada, dobrymi chwilami, drobnymi sprawami, pozwalania sobie na małe przyjemności, spełnianie mniejszych i większych marzeń, otaczania się fajnymi ludźmi, tworzenia więzi, społeczności, spędzania czasu wśród innych itd. Pokazują nam, że nie warto komplikować prostych rzeczy, bo to nigdy nie wychodzi człowiekowi na dobre. Masz jedno życie, więc weź się w garść i przeżyj je najlepiej jak się da, tak to można podsumować. No i my też chcielibyśmy w to uwierzyć bo to rzeczywiście ma sens, ale bywa, że zupełnie nie potrafimy przekroczyć tej mrocznej bariery. Staramy się, powooooli lody topnieją, ale nie mamy pewności, że kiedyś na dobre pozbędziemy się tego myślenia, bo za każdym razem czujemy ten dyskomfort psychiczny🤬Myślimy, że to może być jednak kwestia wychowania, że to obawy przekazywane nam przez rodziców i dziadków. I oczywiście rozumiemy to doskonale, bo oni przeżyli straszne czasy, ale czy aby na pewno dzisiaj wszyscy dalej powinniśmy podążać tym schematem? Może pora się przebudzić i pomyśleć o tym w inny sposób zanim zrobi się trochę za późno?
Czy jest dla nas jakiś ratunek? 😏Czy możemy pozbyć się strachu przed czarną godziną? Mam nadzieję, że tak, bo porównując te dwa światy dochodzimy do wniosku, że my Polacy przyzwyczailiśmy się do twierdzenia, że życie jest ciężkie i nierzadko dajemy sobie sami w kość... zupełnie niepotrzebnie 😏 Może warto o tym pomyśleć...
Comments