Lubię być w trasie.
Nieważne czy trasa jest dłuższa czy krótka, sam fakt przemieszczania się, zmieniającego się otoczenia czy skupienia na drodze, na prostym zajęciu kierowania autem sprawia, że jest mi dobrze na duszy. Myślę nawet, że jest to dla mnie pewna forma medytacji. Bywa, że wtedy właśnie czuję się szczęśliwy, tak po prostu. Czasami nachodzą mnie różne myśli, a jedna z nich powtarza się regularnie - jest jak strzał w mordę, nagłe olśnienie, jakbym uwalniał umysł z pętli rutyny i mógł na spokojnie spojrzeć na swoje życie tu i teraz. Ta powracająca myśl to coś w stylu "k*#!a, nie wierzę, że naprawdę mieszkam w Stanach"...
Tak niewiarygodne, że aż czasami nieprawdziwe
Na pierwszy rzut oka to nic specjalnego, ale dla mnie jest to piękny moment i budująca chwila. Najzwyczajniej w świecie zapominamy o tym czego udało nam się dokonać. Od fascynacji Ameryką poprzez filmy i seriale w telewizji, przez niezliczone godziny i dni na ławce w parku pod dyktando rozmów "a co by było gdyby?", aż po wylot i rozpoczęcie życia w USA - historia spełnionego marzenia w pigułce, zrobiliśmy to. Po kilku latach na miejscu nadal jest to niewiarygodne i inspirujące, ale zdarza się utknąć gdzieś w codzienności, dać się przydusić problemom czy gorszym momentom, pozwolić tym myślom gdzieś uciec. Pędzimy na wpół świadomi, jak sterowani, przez kolejne dni, tygodnie, miesiące. Znowu poniedziałek, znowu środa, znowu weekend i tak w kółko, aż chce się rzygać. I wtedy przyjdzie taka właśnie chwila kiedy coś nas olśni...
Przez tą chwilę czujemy się dobrze. Chcemy się uśmiechać, pojechać w nowe miejsce, spędzić dzień na spokojnie, bez pośpiechu. Atmosfera jest lekka, myśli luźne, pomysły same przychodzą do głowy. Niesamowite jest dla przykładu to, jak dzień wolny w tygodniu potrafi czasem zupełnie zmienić perspektywę. Jesteśmy przyzyczajeni, że od poniedziałku do piątku dzień spędzamy w pracy i z góry skazujemy ten okres na straty, więc kiedy nagle jest wolna środa czy czwartek to w naszych głowach dzieją się rzeczy niesamowite. Wystarczy tak proste przełamanie gnębiącej nas rutyny tygodnia żeby coś w środku odpaliło i zmieniło całkowicie obraz dnia. I wtedy znowu dostrzegamy te wszystkie rzeczy dookoła i powtarzamy sobie "k*#!a, nie wierzę, że mieszkamy w Stanach"...
Szkoda, że często o tym zapominamy. Szkoda, bo jest w tym sporo energii, która napędza jak kubek dobrej kawy. Kiedy uświadmiamy sobie wszystko co się wydarzyło i dokąd nas to zaprowadziło to znowu chce się żyć. Na chwilę możemy się zatrzymać i docenić to co mamy. Na krótką chwilę myśli przestają martwić się o to co będzie jutro i co jeszcze trzeba w życiu zrobić i co sprawi, że będziemy "szczęśliwsi" niż dzisiaj, cokolwiek mogłoby to być. Rozglądamy się dookoła i myślimy sobie "przecież tutaj już jest dobrze!"
Zawsze mówiliśmy sobie, że chcielibyśmy mieszkać w miejscu gdzie większość czasu świeci słońce. No i masz, Północna Karolina, generalnie mało popularny kierunek, ale robi swoją robotę. Latem bywa, że jest taka lampa, że strach wychodzić z domu. Pamiętamy momenty kiedy w grudniu zakładaliśmy krótkie spodenki na spacer. Do tego jest spokojnie, zielono, naturalnie, a życie toczy się swoim delikatnym tempem. Odzyskaliśmy trochę czasu, chociaż to jeszcze nie jest szczyt marzeń. No ale jest lepiej niż było. Całe Stany Zjednoczone są dla nas otwarte, możemy zwiedzać, doświadczać i poznawać nowe miejsca, ludzi, kolekcjonować fajne wspomnienia. Tak to sobie kiedyś wyobrażaliśmy. W takich chwilach uświadamiamy sobie bardzo dokładnie, że nie potrzebujemy złotych gór, marmurowych pałaców, najdroższych samochodów i zazdrości w oczach innych. Chcielibyśmy być po prostu wolni i prowadzić spokojne, proste życie.
Pora zrobić switch?
Ta myśl, która jest motywem przewodnim tego wpisu, przypomina nam o bardzo ważnej rzeczy. Warto zastanowić się jakie jest nasze podejście do codzienności i na czym skupiamy uwagę. Czy potrafimy cieszyć się chwilą obecną mając to co mamy, będąc tam gdzie jesteśmy? Czy może wzdychamy do tego co chcielibyśmy mieć, co według nas uczyni nas szczęśliwymi? Jak to jest? Zaczynacie swój dzień z uśmiechem czy jesteście źli i sfrustrowani, że od wczoraj nic się nie zmieniło i trzeba przetrwać kolejny dzień we frustracji? I nie, nie chcemy żebyś pomyślał, że wygraliśmy grę w życie. Mamy plany i marzenia, do których nierzadko prowadzi daleka droga. Czasami najzwyczajniej czujemy, że warunkujemy swoje poczucie szczęścia od rzeczy i sytuacji, które mogłyby się dopiero wydarzyć. Odpływamy, tak po prostu, nie ma nas tutaj, nie wiemy nawet gdzie jesteśmy. Myślimy sobie "jak się stanie X to będę szcześliwy, jak będę miał Y to będę szczęśliwy" itd. Chcielibyśmy być wolni, kontrolować swój czas, robić rzeczy które mają dla nas znaczenie, dają poczucie spełnienia, ale przez większość czasu jest to nadal niemożliwe. Doskonale wiemy, że to destrukcyjne myśli, ale tak czy inaczej bywa, że wpadamy w ich sidła. Bywa, że trzyma nas tygodniami dopóki znowu jakaś impulsywna myśl nie wytrąci nas z letargu. Patrząc obiektywnie - ten moment zawieszenia to straszne marnotrawstwo czasu i energii, a wszystko przez to, że odcinamy się od teraźniejszości.
Nie chodzi też o to, żeby wmawiać sobie, że jest super z tym co mamy i na jakim etapie życia jesteśmy i że w ogóle nic już nie musimy robić. Nie chodzi o to, żeby udawać. Nie ma nic złego w ambicji, chęci rozwoju czy osiągania jakichś celów. Nie ma nic złego w chęci poprawy standardu życia i innych spraw. Ale warto pamiętać, że ta subtelna zmiana w myśleniu może zupełnie odmienić naszą rzeczywistość. Kiedy odpływamy myślami ku upragnionej, wyimaginowanej przyszłości - przez co robi nam się źle na duszy - to gubimy całą esencję dnia. Kiedy znowu tkwimy w przeszłości, której nie da się już zmienić, obecne chwile uciekają nam między palcami i nie pamiętamy nawet co robiliśmy parę dni temu. Tak samo z gniewem, nienawiścią i całą gammą negatywnych emocji, które temu towarzyszą - nic dobrego z tego nie wynika, a nawet sami robimy sobie krzywdę. Życie dzieje się tu i teraz i tutaj płynie prawdziwa energia. Reszta przyjdzie z czasem.
Jeśli powyższe wywody są Wam bliskie, to pamiętajcie, że mamy tak samo jak Wy, nie jesteśmy w żadnym innym miejscu. Jedyna różnica może być taka, że czasami coś nas wytrąci z tego zawieszenia i przypomni, że trzeba się ogarnąć. Więc próbujemy i szukamy rozwiązań. Życzymy Wam tego samego, niech takie myśli zdarzają się jak najczęściej i trwają jak najdłużej, bo są to bardzo przyjemne chwile.
Cheers.
Dzięki za te słowa - potrzebowałem ich :)
Jesteś/cie jak przewodnicy duchowi :P Tacy mówcy :) - Normalnie TedTalk stoi przed Wami otworem :)
Dzięki że jesteście, ciesze sie że Was znalazłem w tym całym internecie :)
Seba