Wysłuchaj w formie podcastu:
Odkąd opieka nad psami stała się czymś w rodzaju naszej pasji, chłoniemy bardzo dużo informacji z "psiego świata" - tych dobrych i budujących, jak również smutnych i dających do myślenia. Dzisiaj porozmawiamy o jednym z trudniejszych tematów - eutanazji psów.
Problem schroniska
Według raportu ASPCA (The American Society for the Prevention of Cruelty to Animals) każdego roku do amerykańskich schronisk trafia prawie 6.5 miliona zwierząt domowych, z czego niemal połowa to psy. Około 4 milionom zwierząt udaje się znaleźć dom i trafiają one do adopcji, co jest de facto niezłym wynikiem. Jednak z pozostałych dwóch milionów zwierzaków niemal połowa zostaje poddana eutanazji. Czemu?
Trzy główne powody stosowania eutanazji u zwierząt w USA:
- nadmierna agresja, której nie da się kontrolować, tzw beznadziejne przypadki,
- ciężkie choroby zwierząt,
- "przeludnienie" w schroniskach.
Głównym powodem usypiania psów w USA jest niestety ten ostatni - przeludnienie. Amerykańskie schroniska nie radzą sobie z liczbą zwierząt porzucanych przez swoich właścicieli, szczególnie w ostatnich czasach kiedy wiele rodzin decydowało się na psy ze względu na możliwości pracy z domu, natomiast po zmianie pracy/powrocie do biur, rezygnowali ze swoich pupili tłumacząc to brakiem czasu czy złymi nawykami zwierzęcia, które uniemożliwiały pozostawienie ich samych w domu (tutaj warto poczytać o tzw. "separation anxiety"). Ze względu na rosnący problem braku miejsc dla takich zwierząt, często zdarza się że psy, które absolutnie nikomu nie wyrządziły krzywdy zostają uśpione jeżeli nie ma zainteresowania nimi przez dłuższy okres czasu. Innymi słowy ich szanse na znalezienie domu i rodziny są mocno ograniczone czasowo.
Niestety, prawda jest taka że wielu ludzi podejmuje nieprzemyślane decyzje odnośnie adopcji czy też kupna psa. W wielu przypadkach proces ten jest bardzo powierzchowny i nie poddany żadnej poważnej dyskusji. Zdarza się, że w wyniku tego malutkie psy trafiają do schronisk z zupełnie błahych powodów. Współpracując z lokalnymi instytucjami ratującymi psy przed tragicznym losem słyszeliśmy absurdalne historie, gdzie ludzie oddawali młode szczeniaki do schronisk ponieważ: za dużo sikały w domu, za głośno sczekały, gryzły meble, nie chciały się słuchać. Czy naprawdę nie bierze się takich rzeczy pod uwagę przed wzięciem psa?
Innym z powodów porzucania psów jest ich rzekoma niezdolność do nauki. Słyszeliśmy mnóstwo historii o psach oddawanych do schronisk z powodu wypadków i ciężkich kontuzji, głównie podczas spacerów gdzie wspomniane psy nieustannie ciągną właścicieli na smyczy. Oczywiście prawdą jest, że takie wypadki mają miejsce dość regularnie. Sami dostajemy bardzo podobne notatki od de facto wielu osób, które zostawiają u nas swoje pupile.
"Nasz pies teoretycznie chodzi na spacery ale proszę uważać bo chodzi zyg-zakiem i ciągnie tak mocno, że można się przewrócić, co zresztą miało już miejsce niejeden raz".
Chciałbym zaznaczyć jasno - jesteśmy co najwyżej "średniakiami" jeżeli chodzi o jakiekolwiek umiejętności trenowania psów, ale uwierzcie nam że wystarczy parę odpowiednich korekcji na smyczy, ustalenie kto jest liderem, ustalenie kilku zasad spaceru i psy potrafią iść grzecznie przy nodze. Puenta z tego płynie taka, że na psi trening i wzmacnianie pewnych pożądanych zachowań trzeba również mieć czas. Powinniśmy mieć również czas na zrozumienie swojego podejścia do zwierzęcia. Tak samo jak uczycie swoje dzieci pisać, czytać i kopać piłkę, tak samo trzeba poświęcić czas psom żeby nauczyć i utrwalić najważniejsze kwestie. Wszystko to jest PROCESEM. I co więcej, wszelkie umiejętności powinno się regularnie powtarzać.
Ludzie mają tendencję do zrzucania winy za problemy behawioralne na psa, nie spoglądając przy tym na siebie. Niesamowite jest to kiedy obserwujesz takie osoby podczas monologu o wadach swojego psa i widzisz, że nie ma w nich choćby promila przekonania, że trochę winy może być również po drugiej stronie smyczy. Pozostając przy temacie spacerów - ludzie potrafią kupować dosłownie cuda wianki, wynalazki, tworzyć skomplikowane konstrukcje lin wiszących gdzieś nad głową psa wierząc, że załatwią one problem ciągnięcia na smyczy tak po prostu od ręki. Ani przez chwilę natomiast nie zastanowią się nad swoją mową ciała, komunikacją z psem itd. Kiedy żaden z cudownych gadżetów nie pomaga i pojawia się rozczarowanie, nad psem pojawia się wielki znak "X" i sprawa jest przegrana - zwierzak trafia do schroniska.
Wiemy to z własnego doświadczenia. Dla behawiorysty, który pracuje z nami nad Eve, wystarczyło 10 minut w naszym domu żeby wyliczyć nam masę błędów jakie popełniamy, które przekładają się na zachowanie psa w różnych sytuacjach. Prawdę mówiąc pierwsze "psie treningi" jakie mieliśmy były de facto treningami dla nas - nauka podejścia do Eve, mowa ciała, egzekwowanie komend, ustalenie zasad w domu, co pies może a czego nie, skupienie uwagi na naszym głosie itd. Wcześniej nie mogliśmy Eve przeprowadzić przez próg domu, a dzisiaj chodzimy razem na długie spacery. I wiemy również, że jeszcze mnóstwo pracy przed nami plus regularne utrwalanie tego, co już zdążyliśmy wypracować.
Notatka: nie dziwcie się kiedy Wasz pies w magiczny sposób słucha się trenera i wykonuje polecenia po zaledwie kilku jego korektach w ciągu 15 minut wizyty :) Nasze relacje z naszymi psami są nieco "bardziej skomplikowane", głównie ze względu na to że na dużo im pozwalamy, natomiast trenerzy przychodzą z czystą kartą i umiejętnie ustalają zasady już od pierwszego kontaktu. Żeby osiągnąć ten sam efekt, my właściciele naszych pupili musimy właśnie pracować nad takim samym ustaleniem hierarchii w relacji.
Oczywistym jest stwierdzenie, że nie da się uratować wszystkich psów na świecie ale możemy zrobić wiele żeby zmniejszyć liczbę tych wymagających ratunku. Zanim zdecydujemy się na psa, przemyślmy całą sprawę naprawdę poważnie. Sami byliśmy o krok od adoptowania kolejnego pieska ale biorąc pod uwagę wiele aspektów i niepewności z jakimi się obecnie zmagamy stwierdziliśmy że nie podołamy wyzwaniu (mimo że była to okropnie trudna decyzja). Pomogliśmy za to znaleźć szczeniakowi inną, kochającą rodzinę. Pies to obowiązek i odpowiedzialność, czyli wartości którym powinniśmy umieć sprostać.
Krótka notka na koniec - jeżeli macie możliwość luźnego wyboru bądź obojętne jest Wam jaki to będzie pies, warto zastanowić się nad takim ze schroniska zanim udamy się do hodowli. Oczywiście nie ma nic złego w braniu rasowych psów tak długo jak nasze zamiary wobec nich są poważne. Najważniejsze żeby był kochany i pod dobrą opieką. Natomiast okazuje się, że istnieje przekonanie, że psy z hodowli wychowują się niemalże same i stanowią mniejszy problem wychowawczy ogólnie rzecz biorąc. Coś jakby sama kwestia pochodzenia gwarantowała ułożonego psa przy którym niewiele trzeba robić. Niestety niektórzy rozczarowują się po kilku miesiącach przekonawszy się, że to nie ma większego znaczenia. No i zgadnijcie gdzie trafiają te pieski... Jest to jeden z czynników stanowiących problem przeludnienia w schroniskach dlatego jeżeli jest okienko dla możliwości wzięcia psa, który potrzebuje domu i rodziny, którego możemy uratować przed uśpieniem, warto usiąść i pomyśleć.
Miliony psów w Stanach przedwcześnie kończy swoje życie niezależnie od tego czy są ku temu własciwe powody czy nie. Trochę nas te liczby dotknęły, stąd też potrzeba podzielenia się tematem z Wami. Mamy nadzieję, że chociaż częściowo przyczynimy sie do tego, że tych bezmyślnie oddawanych psów do schronisk będzie mniej z racji tego, że zaczniemy podejmować bardziej dojrzałe decyzje. Zanim podejmiemy decyzje pamiętajmy - zwierzęta to obowiązek na całe życie, jeśli już chcemy mieć jedno w domu, upewnijmy się że mamy ku temu warunki.
Cheers.
Obserwuję Wasze poczynania z Eve i z innymi psiakami, ale też mam taki obrazek przed oczami gdzieś z SM i amerykańskich schronisk i mam takie wrażenie, sprostujcie proszę jeśli jest mylne, że 90% psów w schroniskach amerykańskich jak i tych, którymi się opiekujecie jest bardzo zbliżona do rasowych jak nie rasowa. Zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie "królują" wszelkiej maści i wielkości kundelki. Czy tak jest w rzeczywistości czy jednak amerykańskie schroniska niebardzo różnią się od polskich i kundelki są w Stanach tak samo "popularne".