Jeżeli śledzicie nas na bieżąco to zapewne pamiętacie, że od momentu postawienia fundamentów budowa naszego domu stała w miejscu przez dłuższy czas. Powodem było przede wszystkim szaleństwo na rynku nieruchomości, co przekładało się na braki w materiałach i nieustannie rosnących cenach. Potem w Teksasie - skąd nasz budowniczy zamawia materiały - nastąpiło nieoczekiwane zlodowacenie (dosłownie, Teksas przeżywał mrozy stulecia) i przemysł stanął na dobre 2 tygodnie. Jakby tego było mało, później jeszcze ktoś postanowił shakować jedną z największych linii gazociągowych w USA co przełożyło się na kryzys w transporcie. Koniec końców sytuacja ustabilizowała się, materiały dotarły na miejsce, zatrudniono dodatkową ekipę i prace ruszyły z kopyta. Pokażemy Wam ile da się zrobić w dwa tygodnie 🙂
Na początku było nic...
Kiedy zajeżdżaliśmy na osiedle sprawdzić jak się ma sytuacja z domem, jedyne co mogliśmy zaobserwować to rosnące albo i nawet wykończone już mieszkania u sąsiadów. Na naszej działce wciąż raziła w oczy pustka i zaledwie zarys fundamentów:
Trwało to dobrych parę miesięcy i zaczynało być momentami nieco niepokojące, ale z drugiej strony zważywszy na fakt, że jesteśmy związani umową wynajmu domu do końca roku to też aż tak bardzo nie psuło całej sytuacji. I tak gwoli informacji - z takiej umowy wynajmu ciężko jest się jakoś wydostać bez "strat" i trzeba się trochę nagimnastykować. Tak więc czekaliśmy cierpliwie a żw końcu nadejdą dobre wiadomości...
... a potem ruszyło!
Jakieś niecałe 3 tygodnie temu dostaliśmy telefon z informacją - ZACZYNAMY! Wszystkie materiały są na miejscu i można rozpocząć tzw. "framing" czyli konstrukcję szkieletu domu. Dostaliśmy informację, że na naszej działce będą jednocześnie działać dwie ekipy żeby nadgonić stracony przestojami czas. Jak powiedzieli, tak zrobili...
Po kilku dniach stało już pierwsze piętro i garaż. Nawet nie zdążyliśmy pojechać na działkę w międzyczasie żeby zrobić kilka zdjęć, a parę dni później dwa piętra były już gotowe.
Minął kolejny tydzień i w zasadzie mamy już skończony framing. Chwila moment i założono drzwi i okna. Parę dni temu odebraliśmy telefon z informacją, że do domu wchodzą elektrycy i hydraulicy, a jak oni skończą swoją robotę to zaraz startuje kolejny etap - stawianie i wykańczanie ścian czyli tzw. "dry wall". W przeciągu trzech tygodni dziura na działce zamieniła się w pełnoprawny szkielet domu i dopiero teraz poczuliśmy, że to się k@#!a dzieje naprawdę! :)
Już niedługo...
Według tego co nam przekazano wprowadzimy się do domu prawdopodobnie na przełomie września/października. Po drodze oczywiście czeka nas jeszcze przygoda z uzyskaniem kredytu na ten dom i to jest chyba jedyna sprawa na ten moment, która ciągle gdzieś budzi niepewność i pewne obawy. Mamy podstawy żeby sądzić, że nie powinno być problemu aczkolwiek z tutejszą biurokracją i niskim poziomem wiedzy na temat procesów imigracyjnych wszystko jest możliwe 🙂 Mimo wszystko cieszymy się jak dzieci kiedy patrzymy na postępy na budowie. Kiedyś nie pomyślelibyśmy nawet, że uda nam się tutaj zamieszkać, a dzisiaj patrzymy jak budują nam dom 🙂 Życie czasami jest zaskakujące.
To tyle, usłyszymy się na kolejnych etapach!👋
Już niedługo, jeszcze tylko ten kredyt po drodze do ogarnięcia i powinno być spoko🙂
SUPER!!!
Oby jak najszybciej się Wam udało już wejść na swoje :)
Ale i tak, jak się ogląda jak te domy są zbudowane, to ma się wrażenie że pierwszy lepszy wiaterek
i fiuuuu .... poleci : )
Trzymam kciuki za kredyt
Pzdr
Seba