Kiedy planowaliśmy nasz road trip to wiedzieliśmy, że na pewno odwiedzimy stan Oklahoma. Mieliśmy dwa konkretne powody - po pierwsze zobaczyć się ze znajomymi i spędzić miło czas, po drugie poznać bliżej kulturę i historię Indian Cherokee. Bardzo chcieliśmy odwiedzić Oklahomę podczas odbywającego się tam co roku tradycyjnego Pow-Wow, ale niestety wszystko zostało odwołane. Tak czy siak z ciekawością udaliśmy się do "Sooners Land".
Stan numer 46
Im głębiej wczytujemy się w historię Stanów Zjednoczonych w oparciu o nasze ostatnie przygody tym bardziej zaskakuje nas fakt jak młode są dzieje niektórych miejsc. Oklahoma jest 46. stanem USA zarejestrowanym od 1907 roku. Rozumiecie, jeszcze niedawno świętowali "stulecie istnienia". Dla ciekawskich najmłodszy stan USA - Hawaje - został przyłączony w 1959 roku, więc prawdopodobnie są jeszcze wśród nas ludzie którzy pamiętają to miejsce jako osobne terytorium. Ale do rzeczy...
Nie przygotowywaliśmy się specjalnie na wizytę w tych regionach, najważniejszym punktem było odwiedzenie miejscowości Tahlequah, które jest obecnie uznawane za stolicę Cherokee Nation. Tam chcieliśmy zaczerpnąć nieco wiedzy o historii Indian z tego plemienia. Jako baza wypadowa miała nam posłużyć Tulsa, drugie największe miasto w stanie z liczbą mieszkańców około 400tys. Oklahoma - here we come !
Tulsa
Tak się nam dobrze trafiło, że mieliśmy najlepszych przewodników po mieście. Sylwia i jej mąż Casey mieszkają w Tulsie od pewnego czasu, a dodatkowo Casey urodził się w Oklahomie i w jego żyłach płynie krew Cherokee :) Świetna sprawa i jak sami widzicie - top of the top wiedzy o Oklahomie! 😊
Okazało się, że Tulsa to naprawdę ciekawe miejsce do życia! Byliśmy zaskoczeni tym miastem, jego przestrzenią i atrakcjami. Bardzo fajne restauracje, pyszne żarcie, piękne murale, historyczne budynki, przemili ludzie. Już dzień wcześniej wiedzieliśmy, że może to być mega pozytywne doświadczenie po tym jak późnym wieczorem zajechaliśmy do Tulsy i udaliśmy się do monopolowego po jakiś "powitalny materiał", if you know what I mean 😜 Baner sklepowy jasno komunikował, że mają tam piwa z całego świata, ale coś nie mogliśmy znaleźć polskiego browarka. No i tak spędziliśmy dobre 20minut z właścicielami sklepu przy kompie szukając dostępnych do ściągnięcia pozycji. Śmiechu było co nie miara, a czytanie nazw polskich piw przez Amerykanów to prawdziwa impreza!😉 Także pobyt zaczęliśmy mega pozytywnie!
Taka ciekawostka - z Sylwią, którą widzicie na zdjęciu, wiąże się bardzo ciekawa historia i zmieniające światopogląd doświadczenie. Jak przybyliśmy do USA to w ogóle się nie znaliśmy. Działając trochę na Instagramie gdzieś tam nasze profile zaczęły się przewijać, złapaliśmy kontakt i tak jakoś się potoczyło aż do pierwszego spotkania. Okazało się później, że wszyscy pochodzimy z tego samego miasta - Głogowa na dolnym śląsku. Co lepsze, mieszkaliśmy naprawdę blisko siebie, praktycznie byliśmy sąsiadami! Być może kiedyś nawet minęliśmy się na ulicy zupełnie nieświadomi. Całkowicie przypadkowa rozmowa nieznajomych przez Internet zakończyła się poznaniem i przyjaźnią po drugiej stronie świata! Śmiejemy się, że po prostu trzeba było przebyć te tysiące kilometrów żeby nawiązać tą znajomość. To też dało nam trochę przekonania, że w sieci można poznać naprawdę niesamowite osoby, a Sylwia jest zdecydowanie jedną z nich. Warto czasem dać sobie szansę... 😊
Cherokee Nation
Po spatrolowaniu Tulsy przyszedł czas na odwiedziny u Cherokees. Wybraliśmy się zatem - według planu - do Tahlequah. Jest to niepozorne miasteczko z potężną historią i fajnym historycznym centrum. Tutaj również znajduje się Centrum Dziedzictwa Cherokee i muzeum, w którym można spotkać Indian czystej krwi i dowiedzieć się więcej na temat historii plemienia. Niestety, historia ta nie jest wcale taka kolorowa...
Cherokee Removal / Trail of Tears
Jeszcze jakieś 150 lat temu Indianie Cherokee zamieszkiwali większość terenów wschodnich Stanów. Dla wyobrażenia rozległości wystarczy wspomnieć, że miejscowość Keetoowah Village w Północnej Karolinie była mniej więcej w centrum ich ziem. Tak zwany "Removal", czyli innymi słowy przymusowa emigracja, rozpoczął się mniej więcej w połowie XIX wieku. Wtedy też plemiona Cherokees zamieszkujące obszary Georgii, Północnej Karoliny, Tennessee czy Alabamy pod przymusem musiały zostawić cały swój dobytek i wędrować w głąb lądu w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. Na ich tereny wprowadzali się za to migrujący z północy osadnicy. Podczas tych wielomiesięcznych tułaczek wielu ludzi poumierało z powodu głodu, przemęczenia i różnych chorób. Cały ten dramatyczny okres historii Indian nazwano później "Trail of Tears", czyli w wolnym tłumaczeniu szlak czy też droga łez. Paradoksem całej sytuacji był fakt, że nowi osadnicy, których na samym początku Indianie ratowali i pomagali im przetrwać na nieznanym dotąd terenie, zażądali aby Indianie przyjęli wszelkie mainstreamowe wtedy zasady - przeszli na chrześcijaństwo, zaczęli handlować niewolnikami, zaczęli mówić w języku angielskim, zaprzestali swoich rytuałów, porzucili tradycje itd. Rozumiecie, najpierw wbili im się na ich tereny a potem jeszcze zażądali od nich reform... Wszelkie dekrety i akty prawne upoważniające do zajęcia ziem Indian były uchwalane w sposób totalnie znieważający rdzennych mieszkańców, którzy nie mieli tak naprawdę zbyt wiele do powiedzenia. W pewnym momencie w ramach ugody podpisano specjalny akt, w którym na części pozostawionych ziem Indianie mieli mieć totalną suwerenność. Jak się potem okazało i tutaj doszło do kłamstwa i akt ten szybko przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Dochodziło do takich absurdów, że biali ludzie odbierali kolejne ziemie na indiańskich terenach podając się za członków plemion, a nie mając przy tym choćby ułamka pokrewieństwa. Nikt w urzędach nie robił z tego afery i nikt nie sprawdzał zgodności z prawem czy chociażby więzów krwi. Grabienie ziem trwało jeszcze przez długie lata aż w końcu Cherokees wylądowali na terenach dzisiejszej Oklahomy. Po dziś dzień te obszary znajdują się pod kontrolą Indian, Cherokees mają swój rząd, stróżów prawa i inne instytucje publiczne, ale czymże jest ten skrawek kontynentu w porównaniu z tym, jak wiele zostało im odebrane...
Bardzo interesuje nas historia Indian, ich tradycje, rytuały i chcielibyśmy mieć możliwość poznawania kolejnych szczegółów ich życia. Miejmy nadzieję, że już niedługo wszystko wróci do normy, a my będziemy mogli brać udział w kolejnych ciekawych lekcjach. Do Oklahomy na pewno jeszcze wrócimy i na pewno zajrzymy do lokalnych Cherokees, z którymi chętnie podyskutujemy. Po pierwszej wizycie odnieśliśmy wrażenie, że nie są to ludzie pełni ponurego nastawienia, a wręcz przeciwnie, są super przyjaźni, otwarci i chętnie dzielą się swoją historią, co jest rzeczą budzącą ogromny szacunek zważywszy na fakt, co się działo w przeszłości - i to nie wcale takiej dalekiej...
Tak moi mili powstawały Stany Zjednoczone. Wszędzie na świecie historia pamięta momenty brutalnego rozlewu krwi, wojen i niezgody, ale wydaje nam się że historia Indian jest w USA trochę przemilczana. Jest to dość mroczny okres w historii tego kraju, ale to są przecież wydarzenia, których nie da się tak po prostu wymazać. Przeszłości nie zmienimy, ale zawsze możemy z niej wyciągnąć cenne lekcje i myślimy sobie, że tak wygląda właściwe podejście do sprawy.
Ahoj przygodo!
Oklahoma była początkiem naszej tak zwanej "trasy właściwej", co oznaczało że jesteśmy już we właściwym momencie naszej wyprawy i zaczyna się poważne zwiedzanie. Następny przystanek to Teksas...
Commenti