Trasa naszego road trip wkraczała właśnie w fazę kulminacyjną. Las Vegas żegnaliśmy przepięknym widokiem na góry i niesamowitą pogodą. Pozytywnie nabuzowani ruszyliśmy w stronę kolejnego stanu, który odwiedzaliśmy po raz pierwszy - witajcie w Utah!
Naturalnie pięknie
Dzięki naszej wizycie w LV, rozmowom i planowaniu z Sylwią i Kubą (www.jaion.pl / @tajnikiameryki) zaktualizowaliśmy naszą trasę wycieczki o parę punktów i rozszerzyliśmy spektrum do dwóch parków narodowych w Utah - Zion National Park oraz Bryce Canyon National Park . Cieszyliśmy się jak dzieci bo w końcu wjeżdżaliśmy w niesamowite okoliczności przyrody, czekały na nas piękne widoki i mnóstwo atrakcji. No i jak dobrze wiecie, do tej pory w miastach nie było zbyt ciekawie, więc podróż "w dicz" była czymś ekscytującym. Podsumowując, zaczynaliśmy prawdziwe wakacje!
Gdzieś pośród dzikiej natury
Zanim w ogóle zapakowaliśmy auto, zatankowaliśmy do pełna i ustawili nawigację przed siebie, Zion National Park był jednym z najczęściej polecanych miejsc o których słyszeliśmy. Zdjęcia w Internecie zresztą mówiły same za siebie - to miejsce wyglądało niesamowicie. Przyszedł w końcu nasz czas na odwiedzenie tego rewiru i tak oto pędziliśmy przed siebie drogą Interstate-15 przecinając tereny stanów Nevada, Arizona i Utah. Naszym pierwszym przystankiem była baza noclegowa, na którą wybraliśmy Zion Wildflower Resort w miejscowości Virgin. Tak oto znaleźliśmy się na niemalże dzikim terenie, otoczeni górami, zachwyceni widokami dookoła. Sam resort również przyprawił nas o bardzo przyjemne emocje.
Zion National Park
Spokojne, leniwe śniadanie wczesnym rankiem na świeżym powietrzu było czymś czego bardzo potrzebowaliśmy. Przy gorącej kawie oglądaliśmy wschód słońca i czekaliśmy na rozpoczęcie tego ekscytującego dnia. Za główną atrakcję pobytu w Zion National Park wybraliśmy wędrówkę szlakiem "The Narrows". Piękno tego "szlaku" polega na tym, że prowadzi on non stop przez rzekę, która płynie wąskimi przesmykami pomiędzy górami. Zwykle woda sięga do kolan, ale bywają momenty, że trzeba zamoczyć się po pas. Przy pogodzie jaką trafiliśmy wszystko to brzmiało jak bardzo dobra zabawa. Wypożyczyliśmy więc specjalistyczny sprzęt - nieprzemakalne skarpety, wysokie buty hikingowe, kij - i ruszyliśmy w trasę.
Dla spragnionych przygody pośród natury hike po górach w Zion Park był totalnym odjazdem! Przede wszystkim widoki - kolorowo, naturalnie i dziko. Pierwsze etapy trasy przemierzaliśmy z głowami wysoko do góry, podziwiając różne formacje skalne i uroki tego miejsca. Po 15 minutach wędrówki dotarliśmy do miejsca, gdzie szlak wpada do rzeki i trzeba się zamoczyć...
Tutaj mamy mały komunikat! Wiele osób bagatelizuje kwestię wynajmu kijków do wędrówki przez "the Narrows" - stanowczo odradzamy takiego myślenia! Jeżeli nie chcecie wynajmować tego razem z butami w jednej z firm to poszukajcie czegokolwiek co pozwoli Wam utrzymać równowagę i przebrnąć przez trudniejsze momenty trasy bez większego ryzyka.
Dlaczego? Po pierwsze jest to oczywiście rzeka, której nurt nieustannie rwie. W zależności do tego jak wysoko jest woda i jak mocny jest prąd, czasami potrafi człowiekiem zachwiać. I mówi to gościu z trzycyfrową wagą i prawie 2m wzrostu :) Jak mawiają mędrcy tego świata - nie należy lekceważyć potęgi natury. Druga sprawa to fakt, że podłoże rzeki wyłożone jest kamieniami różnej wielkości, w wielu przypadkach bardzo śliskimi! Jeden nieuważny ruch i lecimy jak na desce. Dodajcie do tego nurt rzeki i macie przepis na dramat w kostce albo kolanie :) Dlatego powtarzamy, wspomniany zestaw ma taką formę nie bez przyczyny, dla własnego spokoju weźcie wszystko ze sobą - lepiej mieć spokojną głowę niż pełną obaw tułaczkę.
Kiedy już zadbamy o powyższe to sama wędrówka przez "the Narrows" to jedna wielka zabawa, bez wątpienia coś co warto w życiu przeżyć. Bardzo dobry trening połączony z podziwianiem niesamowitych okoliczności przyrody to pewniaczek wśród przepisów na udany dzień. Ani mokre gacie, ani wijący się szlak wysypany kamieniami nie przeszkadzają w radości z przebywania w tym miejscu. Totalny odlot!
Kliknij aby powiększyć zdjęcie:
Pamiętam tylko, że po powrocie z trasy byłem gotowy zjeść całego konia, który stał akurat za jednym z budynków, ale jakimś cudem powstrzymałem się... Warto mieć co nieco w plecaku bo kalorie lecą :) Zmęczeni i zadowoleni całodniową tułaczką wróciliśmy do naszej kabiny pośród gór i celebrowaliśmy mega, mega udany dzień w Utah.
Bryce Canyon
Trasa z Zion National Park do Bryce Canyon to według nawigacji zaledwie półtorej godziny jazdy, ale ... AAALEEEEE, proszę państwa przez jakie miejsca ta trasa prowadzi to głowa jest mała! Droga jest wąska i kręta, po lewej i po prawej stronie regularnie pojawiają się autentyczne przepaści, strome spady po kilkadziesiąt metrów. Trzeba trzymać kierownicę bardzo mocno :) Dla turystów przemierzających ten odcinek zaplanowane zostały specjalne "zatoczki", gdzie można zaparkować, cyknąć parę zdjęć i napawać się widokami. Także półtoragodzinną trasę jesteście w stanie przejechać nawet w 3-4 godziny łącznie :) Warto zrobić sobie mały bufor czasowy.
Do Bryce Canyon dojeżdżaliśmy nabuzowani wielkimi emocjami z poprzedniego dnia. To miejsce nie było w naszym oryginalnym planie do zwiedzenia, ale daliśmy się namówić :) Zajechaliśmy na niepozorny parking, odstawiliśmy auto i udaliśmy się w stronę punktów widokowych. Wystarczyło jednak stanąć przy barierce i spojrzeć na te przedziwne formacje skalne żeby kopara uderzyła o ziemię a oczy nie mogły oderwać się od panoramy. Co to jest za miejsce! Na ogromnym terenie stoją tysiące dziwnych stożków zwanych Hoodoo, które tworzą jedyny w swoim rodzaju obraz. Jeden z głównych punktów widokowych na tzw. "Amphitheather" to mistrzostwo świata. Z której strony nie spojrzeć na tą unikatową "konstrukcję" to wygląda ona niesamowicie.
Bardzo żałujemy, że nie udało nam się zaliczyć porządnego hikingu w tych rejonach, głównie ze względu na to, że nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu i było to zwyczajnie niebezpieczne. Szlaki są strome i piaszczyste więc potrzebne są porządne buty, których my niestety nie mieliśmy ze sobą. Stojąc nad jednym z urwisk stwierdziliśmy, że wrócimy tutaj dużo lepiej przygotowani i zapuścimy się pomiędzy te przedziwne skały.
B-Utah-ful
Zakochaliśmy się w Utah, nic nie poradzimy. Oprócz pięknych rezerwatów przyrody zachwyciło nas to jak przytulnie i naturalnie wygląda to miejsce. W drogę powrotną do Arizony udaliśmy się trasą US89, która była czystą przyjemnością dla oka. Setki kilometrów pojedynczej nitki ulicy i nic poza dziką naturą dookoła - tak to można podróżować!
Ojj zaczęło nam się na tym tripie :) A przed nami jeszcze moment kulminacyjny, czyli Grand Canyon. Tym razem wjeżdżamy do Arizony na nieco dłuższy okres niż poprzednio.
Comments