Dzisiaj obchodzimy najważniejsze amerykańskie święto - Thanksgiving. Dzień ten zmusił nas do pewnych refleksji. Po sześciu latach życia tutaj, po wszystkich bataliach o znalezienie swojego miejsca w USA, o Zielone Karty i inne sprawy, często czujemy się przemęczeni i nierzadko dopadają nas wątpliwości co do słuszności decyzji. Zresztą, nie tylko nas, rozmawiamy o tym regularnie z ludźmi, którzy tak jak my przylecieli do USA goniąc marzenia czy swoje osobiste fascynacje tym światem. W tym natłoku spraw, myśli i doświadczeń czasami zapominamy o tym co nas sprowadziło tutaj na pierwszym miejscu. Święto Dziękczynienia jest dobrym momentem żeby pozwolić sobie na chwilę refleksji. Postanowiliśmy za tym zastanowić się za co jesteśmy wdzięczni za życie w Stanach. Oto nasza skromna lista:
Za poszerzenie horyzontów - wyjazd do USA otworzył nam oczy i pozwolił lepiej zrozumieć wiele spraw. Stany Zjednoczone to szalony kraj - różnorodny, szalony, dziki, pasjonujący, niezwykle interesujący, piękny i na wiele sposobów jedyny w swoim rodzaju. Znajdziesz tutaj rzeczy, które zachwycają do granic i tworzą niezapomniane chwile. Znajdziesz też wiele powodów do frustracji i złości, takich żeby zastanowić się dwa razy czy na pewno chcesz tu mieszkać. Jednego dnia coś cię oczaruje, innego wkurzy - w takim samym stopniu. Tuż za rogiem dzieją się rzeczy niesamowite i przerażające, jedne przeplatają się z drugimi. Te amplitudy są po prostu dzikie.
Myślę, że jest to coś czego z perspektywy mieszkania w Polsce - czy nawet wielu innych miejsc - trudno doświadczyć. USA to eksperyment socjalny jakiego nie ma nigdzie indziej - różnorodność ludzi, charakterów, przekonań czy wierzeń jest wręcz oszałamiająca. Nawet w tak niewielkiej aglomeracji jak nasza znajdziecie ludzi z niemal każdego zakątka świata i większość z nich - podobnie jak my - dotarła tutaj w poszukiwaniu lepszego życia. I w tym całym kotle pełnym różnych składników trzeba jakoś znaleźć sposób na własne życie.
Za amerykański countryside i muzykę country - zawsze wspominamy to jak przed wylotem do USA mówiono nam, że lecimy do totalnej dziury zabitej dechami - nie to żeby ktoś się aż tak bardzo pomylił, ale faktem jest, że ta dziura pozwoliła nam przekonać się, że istnieje fajne życie poza brutalnym schematem zap*erdolu w mieście. Nie jesteśmy pewni czy to nasze ostateczne miejsce na ziemi ale na pewno Północna Karolina udowodniła nam, że można żyć w lepszej synchronizacji z całym tym uniwersum - inne tempo, bliskość natury, spokój i dobry vibe. Jeszcze przed wejściem do kabiny samolotu byłem niemal pewny, że po jakimś czasie będę kierował się w stronę Nowego Jorku. Dzisiaj owszem, do Nowego Jorku lecimy z przyjemnością - ale wyłącznie jako turyści.
A czemu muzyka country? Nic wielkiego - proste słowa, proste melodie, proste tematy - bez niepotrzebnego utrudniania sobie życia, bez ciągnięcia za sobą drenującego energię doła. Nawet jeśli to tylko muzyka o starych ciężarówkach, zimnym piwie i grillu na podwórku w towarzystwie najbliższych - mi to pasuje, pozwala skorygować myśli, przypomina że proste życie może być dobre, że szczęście ma wiele wymiarów i jest do osiągnięcia. Co kto lubi ale musicie docenić moją drogę od muzyki hip-hop i szerokich spodni do kapeluszy kowbojskich i rozglądania się za starym Fordem F-150 :) Chociaż przyznam, że nadal pobujam głowę do Wu-Tang Clan czy innych klasyków z 90s.
Za wspomnienia, które będą już z nami na zawsze. Pierwszy raz Nowy Jork zobaczyliśmy przez szybę terminalu na lotnisku Newark - podczas naszej pierwszej podróży powrotnej na święta do Polski. Tak blisko, a tak daleko. To przeogromne marzenie o tym żeby tam się znaleźć. Miesiąc później te parę dni było jak ze snu - oto spacerujemy po Manhattanie, tym z obrazków.
Pierwszy widok na Biały Dom i poczucie, że jesteśmy tak blisko miejsca skąd podejmowane są decyzje zmieniające bieg historii. Pierwszy mecz hokeja i zwycięstwo Carolina Hurricanes nad New York Ranger 8 - 4 (tutaj tylko dodam że wczesnymi latami 2000s byłem przeogromnym fanem NHL). Przemierzanie szemranych miasteczek w Alabamie na trasie naszego roadtrip. Miasta-duchy w Teksasie. Pierwsze spojrzenie na Wielki Kanion - jakby z zupełnie innej planety. Światła Las Vegas i impreza, której nie przeszkodziła nawet pandemia. Lot helikopterem nad nowojorskim Manhattanem. Muzyka na żywo w barach w Nashville, Tennessee. Nasz własny Ford Mustang. Nasz prawdziwy amerykański dom. Nasz ukochany piesek :)
Moglibyśmy tak jeszcze wymieniać. Okazuje się, że mimo wszelkich problemów i miesięcy pod górkę mamy też spory bagaż dobrych wspomnień. Dla samych tych chwil myślimy, że warto było podjąć ryzyko i wylądować po drugiej stronie oceanu. Zawsze powtarzamy sobie, że wolimy żałować nieudanej próby niż żałować nie podjęcia się próby w ogóle. Jeżeli jesteście z nami od jakiegoś czasu to wiecie, że staramy się relacjonować życie tutaj takie jakim jest - zarówno dobre jak i złe strony. Nasz Amerykański Sen - jeśli jest nam w ogóle pisany - tworzy się w bólu, pocie i łzach, ale są też wspaniałe momenty które zostaną z nami na zawsze.
Za ludzi których poznaliśmy po tej stronie świata. Za każdą jedną osobę która sprawiła, że łatwiej było się tutaj odnaleźć i zakorzenić. Za pierwsze porady, pomoc, podrzucenie autem czy pomoc w przeprowadzce. Za pomoc w poznawaniu tutejszych zwyczajów. Za nocleg kiedy byliśmy na trasie. Za wspólne przeżywanie tych samych niezapomnianych momentów. To zabawne jak siadasz przy stole z nowo przybyłymi i pytasz o wrażenia i nagle odbywasz podróż w czasie i przypominasz sobie, że dokładnie te same rzeczy zachwycały, dziwiły, konsternowały - w mniej więcej tym samym przedziale czasowym. Jestem dumny z moich polskich i amerykańskich znajomych tutaj. I chociaż wciąż żyjemy tym co u naszych starych znajomych w Polsce to ludzie tutaj sprawiają, że nie czujemy się tak bardzo samotni.
Jak wspomnieliśmy wcześniej, jesteśmy w takim miejscu gdzie zastanawiamy się jak dalej rozegrać nasze karty. Chcielibyśmy odzyskać trochę swobody, zakochać się w Stanach na nowo. Życie w USA a turystyka to dwa zupełnie inne światy i trzeba umieć to wszystko dobrze zbalansować. Codzienność bywa momentami frustrująca i ciężka do zniesienia ale z drugiej strony nadal wierzymy, że właśnie tutaj możemy odnaleźć to czego potrzebujemy w życiu, może nawet tą legendarną wolność o której pisze się długie poematy, piosenki, scenariusze filmowe. Dlatego też chcieliśmy przypomnieć sobie dlaczego w ogóle pojawiliśmy się tutaj.
A Wy dodalibyście coś od siebie do tematu? Za co można być jeszcze wdzięcznym Ameryce?
Wszystkiego dobrego!
Siemka, :)
Bardzo ciekawy post, wspaniala reflekcja... ale sadze , ze to swieto ma takze pokazac, ze pomimo tak wielu trudnosci jakie sa na kazdego drodze, koniec koncow , siadaja przy stole z najblizszymi ... to We're thankfull for this :) za ten moment, ze sa z nami, ze jestesmy tu gdzie jestesmy ....
P.S.
Zola i SZEROKIE GACIE?!! My man! Co to bylo? Mass, Fubu? czy co innego ? Byla deksa, czy Rolki? czy sam HH?
Pozdro