Jakby spojrzeć dzisiaj na wiadomości, wypowiedzi ekspertów, ankiety, opinie i ogólny klimat w Stanach Zjednoczonych, wydawać by się mogło, że sprawa nadchodzących wyborów jest przesądzona - republikański kandydat Donald Trump ma ogromne szanse na ponowne zostanie prezydentem USA. Na kilka miesięcy przed wyborami partia Demokratyczna zdaje się być w rozsypce, nie wiedząc nawet kto powinien być ich głównym kandydatem w wyścigu o Biały Dom. Czy jest jednak coś, czego można się obawiać po przechyleniu się politycznej szali w listopadzie?
Konwencja Republikanów, która miała miejsce w Milwaukee w stanie Wisconsin pokazała, że Republikanie zdają się być zjednoczeni i silni. Przekaz płynący z mównicy budził swojego rodzaju nostalgię, co potwierdzają liczne wpisy w mediach społecznościowych. Dużo mówiono o tym, że najwyższa pora popracować nad tym żeby w USA znowu wszystkim żyło się godnie i żeby panował klimat wzajemnego szacunku. Chcą oni Ameryki silnej, zjednoczonej, szanowaneje na arenie międzynarodowej, świetnie prosperującej i bezpiecznej - takiej gdzie można mieć różne opinie i nie zgadzać się w wielu tematach, ale mimo wszystko nadal potrafić spotkać się w piątkowy wieczór na piwie i grillu i nie skakać sobie do gardeł. Takiej Ameryki wszyscy byśmy sobie życzyli - jak za pięknych lat 90tych, zanim wszystko w USA uległo zmianie. Oczywiście można powiedzieć, że to typowy populizm, ale skoro zwraca uwagę to oznacza, że jest gdzieś tęsknota za takim stanem rzeczy i republikanie trafiają w dobrą nutę.
Partia Republikanów jest nazywana największym, najbardziej zjednoczonym frontem politycznym od lat i jej przedstawiciele są wyraźnie zdeterminowani żeby wprowadzić zmiany, które będą odzwierciedlać ich wizję Stanów Zjednoczonych. Co więcej, zapowiadają większość zmian od pierwszego dnia ewentualnej prezydentury Trumpa.
Czy istnieje możliwość, że republikanie przeszarżują ze swoimi działaniami? Czy mogą źle przekalkulować obecną sytuację polityczną w USA i na świecie, co może mieć negatywne skutki? Oto kilka spraw, które przychodzą na myśl w tych kwestiach.
1. Podejście USA do konfliktu w Europie
Naturalnie pierwsze co przychodzi nam na myśl to pytanie, jak w rzeczywistości będzie wyglądać kwestia podejścia USA do konfliktu na Ukrainie i do wspierania swoich sojuszników w ramach NATO. Polska jest pierwszym frontem NATO, w Polsce zostawiliśmy całe swoje życie, znajomych i rodzinę, naturalnie więc niepokoimy się o rozwój wydarzeń tuż za granicami kraju.
JD Vance zdążył już nakreślić, że priorytetem Ameryki będą Chiny, a nie Rosja. Jasnym jest zatem, że pewne kwestie ulegną zmianom - finansowanie obrony ukraińskiej, wysyłanie sprzętu wojskowego i wiele innych. Pytanie tylko do jakiego stopnia Ameryka zamierza ignorować konflikt na Ukrainie i co w wypadku jeżeli plany Rosji są dużo szersze niż tylko Ukraina - bo historia nauczyła nas, że tego nigdy nie można wykluczyć.
2. Deportacja imigrantów
Republikanie nie kryją tego, że jednym z pierwszych zadań nowej administracji prezydenta będzie masowa deportacja nielegalnych imigrantów. Z prawnego punktu widzenia ma to swoje uzasadnienie, poza tym skala tego problemu w USA jest potężna jako, że w ostatnich latach dziesiątki milionów ludzi nielegalnie przekroczyło granice Stanów Zjednoczonych. Mam tylko nadzieję, że zostanie to przeprowadzone w należyty sposób i nie spowoduje dodatkowych napięć z tym związanych. Nie chciałbym żeby w pewnym momencie urosło to do skali ogromnego, międzynarodowego skandalu, który przyniesie więcej problemów niż rozwiązań.
3. Ogólne podejście do imigrantów
Obawiam się czasami, że w USA wśród skrajnych republikanów mogłoby zapanować przekonanie, że pojawiło się ogólne przyzwolenie na traktowanie imigrantów w sposób lekceważący i pogardliwy. To już zdarza się od czasu do czasu, szczególnie w pozamiejskich rejonach. Nie chciałbym żeby ktokolwiek zaczął doświadczać z tego powodu nieprzyjemności czy nawet przemocy. Oczywiście myślę tutaj także o nas.
Amerykanom, którzy obracają się w środowisku międzynarodowym nie trzeba tego problemu tłumaczyć, poza tym historia USA płynie nurtem imigracji od pierwszego dnia istnienia tego kraju. Donald Trump powtarza, że nie ma nic przeciwko imigracji - dopóki jest ona legalna. Ale tak samo jak nie wytłumaczysz pewnych rzeczy mieszkańcowi zapomnianej przez świat podlubelskiej wsi, który całe życie spędził na swoim polu, tak samo nie wytłumaczysz pewnym ludziom w USA, że nie wszyscy imigranci są tutaj nielegalnie i nie czynią żadnej szkody i znaleźli się tutaj w poszukiwaniu lepszego życia.
4. Konflikt w temacie aborcji
Jeżeli rozumiem to dobrze, Donald Trump nie zamierza całkowicie zakazać aborcji, lecz planuje sprowadzić ten problem do poziomu stanowego. Innymi słowy każdy stan miałby sam decydować jakie ma podejście w tej kwestii. Wspominał też, że aborcja oczywiście ma prawo bytu w wielu sytuacjach wyjątkowych, chociażby takich jak gwałt czy poważne zagrożenie życia matki. Ale zdaje się, że nikt nie chce mu w to zbytnio uwierzyć. Część sugeruje również, że mimo zapewnień istnieje ryzyko, że aborcja zostanie jednak całkowicie zdelegalizowana. Sprzeciw wobec proponowanych zmian jest spory i może wywołać dodatkowy niepokój.
5. Brak zmian w służbie zdrowia i ubezpieczeniach
W zasadzie to ani jedna, ani druga strona nie wspomina zbyt wiele o tym, że nadeszła pora rozwiązać problem horrendalnych rachunków i kosztów opieki zdrowotnej. Wszyscy wiedzą, że jest to absurdalna sprawa i zepsuty system zdążył zrujnować życie niejednego mieszkańca USA ale nie słychać żadnych zapewnień, że ten problem w końcu zostanie załatwiony.
Dopóki mamy dobre ubezpieczenie to nie musimy się martwić, ale nikt nie wie co może się zdarzyć w niedalekiej przyszłości.
6. Vendetta
W życiu Donalda Trumpa na przestrzeni ostatnich miesięcy działo się mnóstwo rzeczy. Nieważne czy z właściwych czy niewłaściwych powodów - był nieustannie ciągany po sądach, przeciwko niemu nadal toczy się kilka spraw jednocześnie, nałożono na niego wielomilionowe kary, FBI zrobiło nalot na jego rezydencję, a do tego jeszcze ostatni zamach na jego życie. W wielu przypadkach Trump nie kryje swojego zdania na temat tego kto stoi za całą kampanią skierowaną przeciwko niemu. Może być tak, że jego kadencja będzie w jakimś stopniu skupiona na osobistej zemście i rozliczeniu tych, którzy mieli cokolwiek wspólnego ze wszystkimi wspomnianymi sprawami.
7. Puste obietnice
Finalnie - pięknie słucha się tych górnolotnych obietnic, ale koniec końców może okazać się, że przez kolejne cztery lata niewiele się zmieni. Nierzadko bywa tak, że podczas kampanii przedwyborczej narracja jest piękna, ludzie czują się zainspirowani i gotowi wejść z impetem w nową rzeczywistość, a chwilę po wyborach wszystko siada, bo żadna obietnica nie zostaje spełniona. Byłbym mocno rozczarowany takim stanem rzeczy.
Jeżeli jest szansa na to, że Ameryka może zawrócić swój niepewny rejs i zacząć zmierzać "w dobrą stronę" to jak najbardziej chciałbym temu kibicować. Ale życie nie raz już udowodniło, że nic nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać. Trzeba cierpliwie poczekać. Na drodze Republikanów do realizacji założeń może pojawić się wiele problemów, z którymi trzeba będzie sobie radzić. Na pewno pojawi się również duży opór ze strony partii Demokratycznej, wiele zależy również od rozstawienia w Izbie Reprezentatów i w Senacie. Do pojednania Amerykanów wciąż pozostaje długa droga. Ba, zdaje się że do zgody czy chociażby umiejętności znajdowania kompromisów jest dalej niż kiedykolwiek wcześniej i nie widać żadnych perspektyw na poprawę sytuacji. Ewidentnie coś nie działa i USA potrzebują nowego spojrzenia. Republikanie deklarują, że chcą się podjąć tego zadania i wierzą w swój sukces. Jeżeli rzeczywiście dojdą z powrotem do władzy, to będziemy mogli się przekonać ile warte są te obietnice.
Pozostaje mieć nadzieję, że naprawdę istnieje szansa na lepsze perspektywy dla USA. Koniec końców chcemy żyć dobrze, w spokoju i bez obaw o własne zdrowie i bezpieczeństwo. Cokolwiek się wydarzy, trzymamy kciuki za to żeby ten kraj wreszcie ruszył w dobrym kierunku.
Comments