Wizy H-1B zaprojektowano i wprowadzono w latach 90tych w celu przyciągania wykwalifikowanych pracowników zagranicznych do Stanów Zjednoczonych, którzy mieliby uzupełnić braki kadrowe i pozwolić amerykańskim przedsiębiorstwom sprostać wymaganiom rynkowym. W ostatnich dniach temat ten stał się przedmiotem gorącej debaty i szczegółowej analizy, dzieląc amerykańskie społeczeństwo na jej zwolenników i przeciwników. Dyskusje w mediach, internecie i w kręgach politycznych odzwierciedlają różnorodne obawy, począwszy od integralności programu i zarzutów o oszustwa, a skończywszy na szerszych implikacjach ostatnich zmian w polityce.
Ostatnie zmiany w polityce i ich implikacje
Zacznijmy od tego co wywołało całą dyskusję i wystawiło program H1-B na publiczną krytykę. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) ogłosił w grudniu 2024 roku nowe przepisy mające na celu modernizację programu H-1B. Nowe postanowienia między innymi dają pracodawcom większą elastyczność w temacie wiz - przede wszystkim zapowiedziano dodatkowe środki na procesowanie wniosków wcześniej zatwierdzonych osób. Ze środków mogłyby korzystać amerykańskie startupy i firmy - szczególnie te w których beneficjenci mają jakieś udziały. Dodatkowo według nowych przepisów firmy będą mogły dostosować datę rozpoczęcia pracy posiadacza wizy H1-B do tzw. "timeline" całego procesu wizowego. USCIS ma również uzyskać większe prawa do kontroli programu co zwiększa wyraźnie autorytet agencji w temacie programu wizowego.
Reformy spotkały się z mieszanymi reakcjami. Zwolennicy twierdzą, że zwiększają one integralność programu, jednocześnie wspierając konkurencyjność amerykańskich firm poprzez zapewnienie dostępu do globalnych talentów. Krytycy uważają jednak, że zmiany te mogą chronić program przed przyszłymi zmianami politycznymi pod rządami nowej administracji, co postrzegane jest jako próba zabezpieczenia liberalnej polityki wizowej.
To był jednak dopiero początek całej debaty wizowej...
Integralność programu H1-B i oszustwa
Po wstępnej analizie zaproponowanych zmian ludzie zaczęli głębiej analizować pozycję całego programu wizowego H1-B i dochodzić do niepokojących wniosków, szczególnie w temacie weryfikacji dokumentów i sposobu przydzielania wiz.
Działania amerykańskiej agencji USCIS miały na celu zwalczanie tego, co określano jako powszechne oszustwa, szczególnie w kontekście systemu losowania wiz. Niestety, jak się okazało, agencja nie do końca radziła sobie w tym temacie, notując mnóstwo niedopatrzeń, które skrzętnie wykorzystywały firmy zatrudniające masowo zagraniczną siłę roboczą - szczególnie te w sektorach technologicznych. Jednym z absurdalnych działań tych firm było składanie wielu aplikacji jednocześnie dla tego samego pracownika, co ewidentnie zwiększało jego szanse na wylosowanie wizy H1-B (bo pamiętajmy, że to nadal jest loteria) i faworyzowanie pracowników w procesie, który de facto ma być uczciwy i gwarantować równe traktowanie. Zapowiedziane przez administrację Bidena zmiany mają na celu powstrzymanie tej nieuczciwej praktyki - od roku fiskalnego 2025 każdy beneficjent, niezależnie od liczby złożonych wniosków, zostanie wprowadzony do losowania tylko raz. Takie rozwiązanie ma zmniejszyć możliwość manipulacji przez pracodawców lub agencje i wyrównać szanse wszystkich aplikantów. Pamiętać trzeba jednak, że pieczę nad tym nadal trzymać będzie USCIS.
Obawy dotyczące oszustw obejmują również autentyczność przedstawianych przez wnioskodawców dokumentów edukacyjnych. Pojawiły się doniesienia o dochodzeniach w sprawie konsultantów zatrudnionych przez państwo, którzy fałszowali swoje kwalifikacje, co wzbudziło niepokój związany z procesem weryfikacji aplikacji wizowych H-1B. W niektórych przypadkach dochodziło do użycia fałszywych dyplomów i certyfikatów, które miały potwierdzać posiadanie kwalifikacji niezbędnych do pracy na stanowiskach wymagających wysokich umiejętności. Takie działania podważają zaufanie do całego programu i wymagają zaostrzenia procedur weryfikacyjnych. USCIS podjęło próby zwiększonej kontroli, m.in. poprzez wprowadzenie bardziej szczegółowych audytów aplikacji i współpracę z instytucjami edukacyjnymi w celu weryfikacji autentyczności dokumentów ale wyniki analiz wykazały, że nie powstrzymało to nieczystych praktyk. Problemem zdają się być również agencje, które zajmują się całą biurokracją w imieniu beneficjentów, bo to one również zawodziły w temacie weryfikacji dokumentów i prezentowały sfałszowane profile do USCIS.
Kolejnym kontrowersyjnym punktem w debacie o H-1B jest postrzegany wpływ programu na amerykańskich pracowników. Krytycy twierdzą, że program umożliwia firmom zatrudnianie zagranicznej siły roboczej za niższe stawki, co może prowadzić do wypierania pracowników z USA i faworyzację zagranicznego kapitału. Szczególnie silne są argumenty w sektorze technologicznym, gdzie indyjskie firmy outsourcingowe z branży IT należą do największych sponsorów wiz H-1B. Krytycy uważają, że wiza nie służy innowacjom, lecz jest narzędziem firm do obniżania kosztów operacyjnych. I w wielu przypadkach tym właśnie kierują się amerykańskie przedsiębiorstwa sięgające po pracowników z zagranicy - do tego stopnia, że niektóre firmy miałyby poważny problem z dalszym funkcjonowaniem gdyby cofnięto przydzielone pracownikom wizy H1-B.
Wspomina się również o tym, że preferencje firm do zatrudniania zagranicznych pracowników kosztem Amerykanów doprowadzają do pogłębiającej się przepaści w wiedzy i doświadczeniu wśród rodzimych pracowników. W związku z niższymi kosztami i gotowym doświadczeniem rynkowym, firmy wybierające pracowników spoza USA miałyby przyczyniać się do ograniczenia obywatelom Stanów Zjednoczonych rozwinięcia właściwej kariery zawodowej. Wraz z rosnącymi wymaganiami rynków technologicznych rosnąca przepaść zdaje się być powoli nie do załatania.
Manewry polityczne, implikacje ekonomiczne i społeczne
Do zmiany rządu w USA pozostało niewiele ponad 3 tygodnie. Nie jest niczym nowym stwierdzenie, że nowa administracja Trumpa podchodzi dość restrykcyjnie do tematu imigracji - głównie tej nielegalnej, ale w kontekście ostatnich dyskusji na temat wiz H1-B można spodziewać się że i w tym temacie polityka będzie zaktualizowana.
Donald Trump podczas kampanii prezydenckiej powtarzał wielokrotnie, że Ameryka potrzebuje imigrantów - ale tych legalnych, uzdolnionych i gotowych wnieść jakąś wartość dodaną dla kraju. Wspominano o zwiększeniu wynagrodzenia dla takich talentów. Mało prawdopodobne jest zatem, że program wiz H1-B zostałby całkowicie zamknięty. U wielu komentatorów politycznych pojawia się również przekonanie, że imigracja jest integralną częścią tożsamości USA i nie może zostać całkowicie wyłączona. Nie oznacza to jednak, że nie dojdzie do żadnych zmian w tym temacie, szczególnie w świetle ostatnich rewelacji.
Generalnie rzecz biorąc wizy pracownicze powinny być przyznawane pracownikom o "szczególnych" umiejętnościach - takich, które ciężko znaleźć amerykańskim pracodawcom na tutejszym rynku. Głównymi beneficjentami programu przez lata były firmy z sektora STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics), gdzie Stany Zjednoczone borykają się z deficytem talentów i nieustanną presją rynku związaną z międzynarodową konkurencją w dziedzinie nauki, inżynierii, podróży kosmicznych czy technologii AI.
Analiza programu H1-B wykazała jednak, że przez proces weryfikacyjny przechodziły również aplikacje o wizy dla pracowników podstawowego szczebla - asystentów, piekarzy, psich trenerów, kucharzy, sprzątaczy itd. Ten element wywołał szczególne oburzenie i poddał w wątpliwość legalność i skuteczność programu wizowego. Pod dyskusję poddano system weryfikacji dokumentów i brak jasnego wyjaśnienia, co oznaczają wspomniane wcześniej "szczególnie umiejętności". W wielu przypadkach argumentem miały być takie rzeczy jak znajomość języka obcego czy "lokalnej kuchni", co do których wiele osób ma wątpliwości i uwagi.
Opinia publiczna w dużej mierze deklaruje stanowisko przeciwne imigracji, również tej legalnej. Mówi się o zbyt dużej liczbie imigrantów przybywających do USA z całymi rodzinami bo tego nie zabrania wiza. Mówi się o różnicach kulturowych, a przede wszystkim o upadku amerykańskiej tożsamości. W wielu przypadkach wspomina się, że przyjeżdżający do USA imigranci nie asymilują się do społeczeństwa, nie przejmują amerykańskich wartości i często żyją w obrębie własnej społeczności. Amerykanie powtarzają, że w niektórych miejscach nie czuję się już "jak u siebie". A przede wszystkim nie czują aby rząd jakkolwiek funkcjonował w ich imieniu i dla ich dobra ogólnego.
Idą zmiany, tylko jakie?
Wydaje się, że na szczeblu politycznym istnieje przekonanie, że wizy H1-B są użytecznym narzędziem dla firm i mają swoją rację bytu w kontekście interesów Stanów Zjednoczonych. Pomimo panującego przekonania, że Ameryka powinna być traktowana we wszystkim jako "pierwsza", można usłyszeć głosy, że polityka legalnej imigracji powinna być kontynuowana, jedynie z większą dokładnością i bardziej restrykcyjnym procesem weryfikacji.
Maria Elvira Salazar podała dane świadczące o tym, że amerykańskie uniwersytety są w stanie "generować" około 700tys. studentów z sektorów STEM rocznie, podczas gdy szacowane zapotrzebowanie na pracowników tego typu ocenia się na około 3.5 miliona. Jeżeli te dane są prawidłowe to USA nie są w stanie zrezygnować z zagranicznej siły roboczej jeżeli chcą się liczyć w wyścigu technologicznym.
Program wizowy H-1B pozostaje papierkiem lakmusowym amerykańskiej polityki imigracyjnej, balansując między potrzebami gospodarczymi a dynamiką rynku pracy i interesem narodowym. W miarę rozwijania się dyskusji uwaga skupia się na utrzymaniu integralności programu, zwalczaniu oszustw i dostosowywaniu polityk, aby służyły zarówno gospodarce USA, jak i jej sile roboczej. W nadchodzących latach debata ta prawdopodobnie się nasili, szczególnie w obliczu zmian władzy politycznej, które mogą prowadzić do dalszych reform lub odwrócenia ostatnich zmian. Kluczowym punktem spornym pozostaje pytanie, czy polityki te rzeczywiście zwiększą globalną konkurencyjność USA, czy przede wszystkim przyniosą korzyści dużym korporacjom.
Comments